ks. Teodor Christoph
Teodor Christoph urodził się 4 sierpnia 1839 roku w Sobocisku, małej miejscowości położonej niedaleko Oławy. Jego rodzicami byli Franciszek Christoph i Franciszka z domu Kinkel. Miał jeszcze starszego brata Wojciecha i trzy siostry Chrzest przyjął dopiero mając osiem lat. Nadano mu wówczas trzy imiona: Franciszek Antoni Teodor. To ostatnie, jako najczęściej używane stało się jego właściwym imieniem. Jego ojciec był nauczycielem i organistą. Atmosfera rodzinna w domu była przepojona głęboką religijnością. Gdy Teodor miał 16 lat, zmarł jego ojciec, w rok później matka.
Teodor uczęszczał do gimnazjum św. Macieja we Wrocławiu, gdzie podczas nauki mieszkał w zakładzie św. Józefa prowadzonym przez Siostry Boromeuszki. Świadectwo dojrzałości otrzymał w 1859 roku. Nie od razu poczuł swoje prawdziwe powołanie. Mając 19 lat zaczął pracować jako górnik w Królewskiej Hucie. Po kilku latach pracy uległ wypadkowi i trafił do Szpitala Brackiego w Zabrzu. Tam najprawdopodobniej wykrystalizowało się jego powołanie i wstąpił na Wydział Teologiczny Królewsko-Pruskiego Uniwersytetu we Wrocławiu. Wszystkie święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa Henryka Foerstera w latach 1863-1864. Mszę prymicyjną odprawił w klasztorze Sióstr Urszulanek we Wrocławiu, gdzie mieszkał w czasie studiów.
Wikariuszem został w parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie. W tym czasie umiera jego starszy brat, także kapłan, na cholerę. Cios spowodowany śmiercią brata powoduje kłopoty zdrowotne, w wyniku których ks. Teodor trafia na parafię położoną w zdrowszej okolicy, w Krapkowicach na Opolszczyźnie. Do Miasteczka (Georgenbergu) trafia 10 lipca 1871 roku. Była to jego pierwsza samodzielna parafia. Zamieszkał obok drewanianego kościółka w małym, zrujnowanym, drewnianym domku obrzuconym gliną, składającym się z pokoju, komory i małej kuchenki. Mieszkał tu aż do swojej śmierci, 10 lutego 1893 roku. Przeszedł do pamięci mieszkańców jako człowiek wielkiego serca zawsze pomagający ubogim. Opiekował się sierotami, utrzymywał i uczył ok. 200 chłopców, z których wielu potem zostało kapłanami. Potrafił zjednoczyć mieszkańców zróżnicowanych kulturowo i narodowo. Do dziś na jego grób przychodzą wierni, często młode pary rozpoczynają wspólne życie od złożenia tu wiązanki kwiatów. Sam prowadził bardzo skromne życie. Wstawał o 4 rano, żywił się niezwykle skromnie, cały czas poświęcał pracy duszpasterskiej i nauczaniu dzieci.